Nauka w kryzysie
Nauka w kryzysie
Z pewnością niejeden czytelnik oburzy się spojrzawszy na tytuł. Wydaje się przecież, że wystarczy sięgnąć do jakiegokolwiek czasopisma popularno-naukowego, by przekonać się, że nie może być mowy o kryzysie nauki – postęp wiedzy jest szybki i imponujący, a wiele spodziewamy się jeszcze odkryć, korzystając z nowych instrumentów, takich choćby jak zderzacz hadronów. A jednak…Te same czasopisma, które donoszą o sukcesach nauki, donoszą także o wydawaniu przez rządy i parlamenty kolejnych regulacji prawnych ograniczających prowadzenie i finansowania badań naukowych, o komitetach etycznych kontrolujących realizowanie projektów badawczych, o powstawaniu coraz szczegółowszych „kodeksów zawodowych” naukowca, o wprowadzeniu etyki badań naukowych jako obligatoryjnego przedmiotu na rozmaitych kierunkach przyrodoznawczych. Dlaczego – po wiekach sukcesów tej autonomicznej instytucji społecznej – żądamy wypracowania mechanizmów jej zewnętrznej kontroli? Czy nie świadczy to o tym, iż zaczęliśmy się bać nauki i jej owoców? Trzysta lat rozwijania nauki w oparciu o ideał neutralności wobec wartości, nauki której naczelnym celem było nie rozumienie świata, ale owoce w postaci wynalazków, wsparte przekonaniem, iż nauka ma rządzić rozum instrumentalny, który wskazuje środki, ale nie pyta o cele, zaowocowało tworzeniem hybryd ludzko-zwierzęcych, „konstruowaniem” głuchych dzieci na zamówienie rodziców, bombami zdolnymi unicestwić nie tylko wszelkie organizmy żywe, ale całą planetę… Czy to nie dość, by zapytać: dokąd idziesz nauko?
Diagnozę postawił Stanisław Kamiński: „Nauka ze względu na swe owoce techniczne, ekonomiczne i wojskowo-polityczne jakby oderwała się od człowieka i uzyskawszy autonomię uczyniła go swoim niewolnikiem, a co gorsze przerastając możliwości biologiczne i psychiczne człowieka, grozi mu katastrofą. W takiej sytuacji może nastąpić samozagłada człowieka i właściwego mu środowiska. Nie ludzie bowiem kierują nauką, lecz ona ich kontroluje, gdyż dzięki niej manipulują nimi struktury i grupy nacisku, dominujące w danym społeczeństwie” (Jak filozofować?, Lublin 1989, s. 59). Choć diagnoza ta została sformułowana ćwierć wieku temu, nic nie straciła na aktualności. We współczesnym kontekście jej główne punkty można rozwinąć następująco:
o nauka – a raczej powstały obecnie system naukowo-techniczny (SNT) – kreuje świat, w którym żyje człowiek. Uproszczeniem jest pogląd, że wiedza i owoce nauki są jedynie biernymi instrumentami, którymi możemy się dowolnie posługiwać dla realizacji dobrych czy złych celów. System naukowo-techniczny jest bowiem w stanie określać sposoby postrzegania świata, systemy wartości, zainteresowania, motywacje, normy zachowania, struktury społeczne i ideologie. Jest tak, jakby system ten „dążył” do stworzenia swego własnego świata i przymuszenia człowieka, by w nim żył i działał, niejako służąc dalszemu rozwojowi SNT (ideę tę rozwija m.in. E. Agazzi w Dobro, zło i nauka, Warszawa 1996);
o w wykreowanym przez SNT świecie człowiek jest niewolnikiem w tym sensie, że musi się do niego przystosowywać. System naukowo-techniczny metodycznie zmienia każdy sposób życia Okazało się natomiast, że nasze ludzkie wartości zaczęły być ignorowane, a są nawet zagrożone. „Nauka, stając się wartością samą w sobie i zdobywając dominację w kulturze, oderwała się od człowieka i uzyskała autonomię. Żyjąc własnym życiem, zaczęła niszczyć tradycyjne wartości humanistyczne oraz poprzez technikę naturalne środowisko ludzkie” (S. Kamiński, Nauka i metoda, Lublin 1992, s. 246). Zagroziła nawet naszym pewnikom moralnym (J. Ratzinger), a ponadto wymusza redukowanie wszelkich kryteriów oceny celów działania i samego działania do kryteriów naukowo-technicznych, przede wszystkim do skuteczności, tak że znika z oczu ich moralny wymiar. Owa redukcja kryteriów przekłada się także na zawężenie kryteriów „dobrej nauki” – poszukiwanie teorii wyjaśniających prawdziwie redukowane jest do poszukiwania teorii „działających” (słynne it works). Ponownie sięgnijmy w tym miejscu po tezę S. Kamińskiego: „zastępowanie dobra moralnego kwalifikacją naukowości lub podejściem naukowym stanowi pewną chorobę naszych czasów” (1994, s. 242).
o oderwanie się nauki od człowieka spowodowało, że wiedzę naukową i dobro człowieka zaczęto widzieć jako wartości konkurencyjne. Nauka rozwijana w ideale wolności od wszelkich wartości poza poznawczymi (z których zresztą eliminuje się prawdę jako nieosiągalną) stała się dostarczycielką środków realizacji celów tych osób i grup, które mogą sobie pozwolić na „wynajęcie” naukowców. Oznacza to jednak – wedle celnego sformułowania Henryka Elzenberga – niebezpieczeństwo sprzęgnięcia nauki z barbarzyństwem: o kierunku rozwoju nauki zaczynają decydować nie kryteria prawdy i dobra, ale władzy i siły. „Rozwój nauki i techniki wyprzedził w znacznym stopniu rozwój potrzebnej człowiekowi duchowości, tak że często staje się karykaturą samego siebie. Paradoksem XX w. jest to, iż szybciej zwiększamy informacje o materii niż o człowieku oraz coraz lepiej umiemy przekształcać materię niż wychowywać człowieka. Społeczeństwo zaś zbyt często i natarczywie pyta o to, jak nauka może uczynić nas silniejszymi i bogatymi, a za rzadko i bez przekonania, jak nauka mogłaby uczynić nas mądrymi i dobrymi” (1992, s. 237).
Krótko mówiąc, nauka w kryzysie to nauka, która – będąc tworem człowieka – ostatecznie obraca się przeciwko swemu twórcy, stając się siłą dehumanizującą kulturę. Nie płynie to jednak z jej natury, „stanowi jakby wstrząs w normalnym jej działaniu” (S. Kamiński 1992, s. 237). Kryzys jest kryzysem tożsamości nauki, a nie jej poznawczych osiągnięć. Nie chodzi więc o krytykę nauki jako takiej, o wezwanie do zaprzestania badań naukowych czy poddanie ich politycznej kontroli. Chodzi zaś o przywrócenie nauce jej właściwej natury. A by to zrobić, „trzeba najpierw przywrócić nauce także sapiencjalne źródła i motywacje oraz ostateczne zadania. Jedynie wtedy nie stanie się tyranem człowieka i nie uchybi jego godności” (1989, s. 59).
Przywracanie nauce sapiencjalnych źródeł, motywacji i celów jest możliwe, jeśli sprzęgnie się naukę z filozofią mądrościową, która – odkrywając ostatecznościowe wyjaśnienie świata i człowieka, oraz aksjologiczne podstawy osądu spraw, staje się zarazem postawą: opowiedzeniem się po stronie odkrytego dobra. Współcześnie odrzuca się często filozoficzne zaangażowanie nauki, a tymczasem nie jest to możliwe:uprawiając naukę badacz przyjmuje tezy ontologiczne, teoriopoznawcze, określoną hierarchię wartości i w świetle tych założeń podejmuje decyzje badawcze – od wyboru problemu do decyzji o opublikowaniu wyników. Nie tylko filozofuje się w kontekście nauki, ale i uprawia naukę w kontekście filozofii. Jaka filozofia nadaje się do tego celu?
Twierdzę, że do tego celu najlepiej nadaje się filozofia klasyczna, z jej realistyczną metafizyką i personalistyczną antropologią. Pod terminem „filozofia klasyczna” – używanym m.in. w Szkole Lubelskiej – rozumiem filozofię, która „jest dziedziną dociekań nad najgłębszą racją, strukturą i sensem rzeczywistości oraz nad ostatecznymi warunkami wartościowego poznania i naczelną zasadą postępowania” (Kamiński 1989, s. 45). Filozofia klasyczna głosi tezy o obiektywności, racjonalności i wartości poznania naukowego, akceptuje klasyczną koncepcję prawdy, a ponadto – i to być może jest najważniejsze – filozofia klasyczna rozwija koncepcję człowieka jako bytu spotencjalizowanego, otwartego na prawdę, dla którego rozwijanie nauki jest wyrazem jego człowieczeństwa: „Celem nauki rozwijanej w ramach Θεωρία jest ostatecznie prawda, umożliwiająca w ten sposób rozwój samego człowieka. Rozum, stanowiąc istotną część naszego człowieczeństwa (…), aktualizuje się poprzez poznawanie prawdy” (Jaroszyński, Nauka w kulturze 2007, s. 373). W tym aspekcie nauka „jest taką dziedziną kultury, która stanowi bez wątpienia dobro o charakterze ogólnoludzkim, ponieważ wychodzi naprzeciw naturalnemu pragnieniu każdego człowieka” (ibid.).
Filozofia klasyczna ma też walor chciałoby się rzec praktyczny: stanowi „jakby samoświadomość kultury; przenika ją całą, lecz nie redukuje się do żadnej z jej dziedzin, które harmonizuje tak, aby człowiek mógł się równomiernie i w pełni doskonalić” (Kamiński 1997, s. 201-202). Jako „samoświadomość kultury” filozofia klasyczna dostarcza narzędzi pozwalających:
o ujawniać zagrożenia dla nauki płynące z ignorowania jej natury oraz zagrożenia dla społeczeństwa płynące z rozwijania nauki oderwanej od człowieka;
o analizować filozoficzne idee, stanowiące aktualny kontekst uprawiania nauki;
o wskazywać właściwa naturę nauki: jej ostateczny cel i aksjologiczną podstawę.
o oceniać propozycje reform uprawiania nauki (i kształcenia adeptów nauki), mechanizmów kontroli rozwoju naukowo-technicznego, czy choćby powstających aktualnie kodeksów zawodowych naukowców;
Jak słusznie zauważa S. Ossowski, dzieje nauki zależą od tego, co się o niej myśli. Filozoficzne rozważania nad kryzysem i naturą nauki mogą pomóc przywrócić nauce jako instytucji społecznej sapiencjalne źródła, a przez to przywrócić jej dobrotwórczy charakter. Oczywiście, nauka, jak wszystkie ludzkie przedsięwzięcia, jest naznaczona wolnością – wskazanie natury nauki, nie gwarantuje automatycznie zgodnego z tą naturą postępowania. Jednakże od tego, jaka nauka będzie uprawiana, zależy kształt naszej rzeczywistości, gdyż nie ma najmniejszej wątpliwości, iż nauka, a raczej techno-nauka, stanowi jeden z najistotniejszych czynników wyznaczających kierunek przemian we współczesnym świecie – jeśli nie najistotniejszy.
Agnieszka Lekka-Kowalik