Technika – Niewidzialna Ręka Techniki
Niewidzialna ręka techniki
Technika[1] towarzyszy człowiekowi właściwie od zawsze. Jest uznana za„przedłużenie ręki i intelektu”. Okazała się przy tym tak oczywistym elementem codziennego życia, że przez długi czas – a nawet w pewnej mierze do dnia dzisiejszego – umyka pozatechnicznemu i pozaekonomicznemu namysłowi, a przynajmniej namysł ten nie jest adekwatny do skali problemów kreowanych przez technikę. Jest to o tyle dziwne, że inne obszary aktywności człowieka (jak sztuka lub nauka) czy ich wytwory takiemu namysłowi podlegają. Natomiast świat zbudowany z artefaktów, będący „środowiskiem naturalnym” życia człowieka, kształtujący jego poglądy na wiele kwestii, stwarzający nowe możliwości działania, a przez to rodzący nowe dylematy moralne, wydaje się być poza szczególnym zainteresowaniem nauk nietechnicznych. Można by rzec, że człowiek i technika tworzą swoisty „system”, w którym następuje sprzężenie zwrotne w rozwoju. Elementy tego „systemu” nie są jednakże symetryczne. Wydajność techniki można zwiększać proporcjonalnie do dołożonej do systemu liczby artefaktów, na przykład wykorzystując dwa komputery obliczymy dwa razy więcej danych niż za pomocą jednego (oczywiście nie jest tak dosłownie, ale w przybliżeniu), a konstruując szybszy komputer uzyskamy wynik w krótszym czasie. Nie jest tak w przypadku człowieka. Dla przykładu to nie suma inteligencji poszczególnych jej członków ale poziom najinteligentniejszego człowieka w grupie ustanawia poziom inteligencji całej grupy. Można również poprawić tężyznę fizyczną człowieka ale możliwości są ograniczone, nie dorówna ona nigdy „tężyźnie” maszyn; można poprawiać pamięć – ale nie uda się doścignąć nawet współczesnych pendrive’ów. Człowiek posiada przecież rozmaitego rodzaju ograniczenia: intelektualne, moralne, psychiczne, biologiczne etc., a technika takich ograniczeń nie posiada – jedyne ograniczenia płyną ze struktury materii. Jeśli weźmiemy pod uwagę tempo rozwoju i brak ograniczeń, to okaże się, że technika jest „silniejszym” elementem owego sprzężenia zwrotnego, a gdy nie jest ograniczana i kontrolowana niejako przystosowuje człowieka do siebie. Powstaje człowiek Imago Techne.
Takie przystosowanie już zaczyna być widoczne. Człowiek „post-ludzki” już nie jest jedynie „ulepszonym” człowiekiem potrafiącym szybciej biegać, dłużej i bardziej szczegółowo pamiętać czy dłużej żyć. Zajść ma zmiana jakościowa nie ilościowa. Człowiek Rzeczywistości Wirtualnych to byt niematerialny, nie podlegający ograniczeniom materii czy prawom przyrody. To czysty intelekt mający możliwość stania się kimkolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek. A technika ma tę transformację umożliwić. Zbliżamy się więc do bycia bogami ze względu na brak ograniczeń cielesnych oraz nabywając mocy. Dlaczego wiec podążając ku Imago Techne nie jesteśmy bliżej Imago Dei a wręcz się od niego oddalamy? Dzieje się tak ponieważ technika transformuje jedynie ciało, usuwając jego ograniczenia automatycznie nie kieruje człowieka do dobra, jedynie do absolutnej wolności. Daje człowiekowi ogromną władzę, bez jednoczesnej konieczności zwiększenia odpowiedzialności, co powinno iść w parze z większą siłą oddziaływania. A człowiek pozbawiony ograniczeń ciała a nie pozbawiony słabości woli i bez proporcjonalnej odpowiedzialności może oddalać się od dobra, więc koniec końców od bycia w większym stopniu Imago Dei.
W obszarze kultury przystosowywanie człowieka do techniki przyjęło postać kontroli nad wieloma (jeśli nie wszystkimi) jej dziedzinami. Bardzo wyraźnie widać to w przypadku nauki: technika przejęła kontrolę nad nauką w tym sensie, że problemy naukowe są stawiane tak, aby można było konstruować następne urządzenia. Można nawet pójść krok dalej: to co pośrednio lub bezpośrednio nie prowadzi konstruowania urządzeń często nie jest w ogóle traktowane jako nauka. Technika narzuciła nauce cele techniczne w miejsce celów poznawczych, z wszystkimi tego konsekwencjami: „człowiek stworzył naukę, a ta wydała na świat technikę, która zdominowała naukę i kształtuje człowieka, nie licząc się z jego wszystkimi potrzebami kulturowymi”[2]. Edukacja także poddaje się kontroli techniki. Wyrzuca się ze szkół i uniwersytetów przedmioty niegdyś uznawane za „kierunkowe”, by zrobić miejsce dla zajęć posługiwania się nowoczesnymi urządzeniami (przede wszystkim komputerami). Nie inaczej jest w sztuce: piosenki pop-kultury najczęściej produkowane są przez urządzenia komputerowe już w formie cyfrowej oraz składają się z tak niewyrafinowanych dźwięków, że nawet kompresja do formatu MP3 nie powoduje utraty ich jakości. Podczas gdy muzyka klasyczna, by była słyszana ze swoimi niuansami, wymaga od słuchacza pójścia na koncert albo pogodzenia się ze słabszą jakością dźwięku. Natomiast współczesna pop-muzyka pisana jest tak, by bez utraty jakości można było ją odtwarzać na sprzęcie dostępnym dla każdego. Twórczość muzyczna zostaje dostosowana do powszechnie dostępnej i taniej techniki. Ponadto digitalizuje się obrazy, albo wprost tworzy je na komputerze, bo można było łatwo „wprowadzać” do sieci i „transportować” i cyfrowo powielać i przechowywać. Sport w dużej mierze też się temu poddał: wygrywa ten, kto ma lepszy sprzęt, tak że rywalizacja sportowa jest rywalizacją nie sportowców, ale technicznych artefaktów i zespołów je obsługujących[3].
Konieczność analizy konsekwencji „technicyzacji” jest przysłaniana przez dwie idee. Pierwsza z nich to teza determinizmu technicznego: rozwój techniki jest wsobnie zdeterminowany przez samą technikę. Albo technika rozwija się zgodnie z wsobnymi mechanizmami, albo wcale – kierunku rozwoju nie można kontrolować czy nią kierować. Ponieważ nie sposób zatrzymać postępu technicznego (a nawet byłoby to niepożądane), należy przystosować się do powstającego świata a jedynie minimalizować powstające w toku rozwoju szkody moralne, społeczne, ekologiczne czy inne. Zgodnie z determinizmem technicznym jest to cena, jaką człowiek płaci za rozwój techniki. Technicyzacja jest więc nie do uniknięcia, a skoro i tak nie możemy na nią wpływać nie ma powodu się nad nią specjalnie zastanawiać. Druga idea to teza o moralnej neutralności techniki: urządzenie jest traktowane jako czysta potencjalność, którą użytkownik wykorzystuje do dobrych albo złych celów. Wszelkie negatywne konsekwencje rozwoju techniki i technicyzacji innych dziedzin kultury są rezultatem woli i działań użytkowników i wobec tego nad samą techniką nie warto prowadzić na przykład filozoficznego namysłu. To człowiek jako podejmujący autonomiczne decyzje jest sprawcą – czy to za pomocą techniki czy nie – więc etyka powinna zajmować się czynem ludzkim (jak czyni to od tysiącleci) nie techniką, gdyż ta dla etyki jest tak obojętna, jak szklana menzurka dla kwasu solnego. Po prostu nie zachodzi między nimi żadna reakcja.
Czy potrzebne jest rozważanie techniki? Co mogą oznaczać Heideggerowskie pytanie o technikę czy pytania Lewisa Mumforda o demokratyzujący potencjał techniki? Czy można mówić o kryzysie techniki? Media donoszą o coraz wspanialszych urządzeniach: od robotów nonatechnologiczych do sond międzygwiezdnych. Technika jak widać miewa się dobrze. Gdzie jest więc kryzys?
Kryzysową diagnozę można postawić na bazie wyżej przedstawionej tezy sprzężenia zwrotnego: technika z narzędzia przekształca się w cel a nawet w podmiot – owca staje się pasterzem; a przy okazji zmienia nas w Imago Techne. Jakie są znaki tego swoistego kryzysu? Na przykład:
o znikają z horyzontu wszelkie kwestie moralne projektowania, konstruowania, czy sprzedawania urządzeń. Użytkownik ponosi całą odpowiedzialność za skutki działań podczas tych etapów. Tzw. risk-benefit assessments (oceny ryzyko-zysk) dotyczą materialnych skutków korzystania z techniki – jak na przykład zniszczenie środowiska – nie zaś skutków na przykład społecznych czy moralnych;
o redukuje się technikę do wymiaru technicznego, ekonomicznego (czasem dodaje się estetyczny), ignorując jej wymiar społeczny, polityczny, a przede wszystkim aksjologiczny – urządzenie jest konstruowane, bo jest to wykonalne i opłacalne;
o wprowadza się etyki zawodowe, ale są one opracowywane metodą studium przypadków (case studies), bez solidnego fundamentu filozoficznego. Wydaje się, że etyki inżynierskie – będące metanaukami dla nauk inżynieryjnych – również poddają się technicyzacji i same zaczynają odpowiadać na zaczerpnięte z nich pytanie: w jaki sposób należy to czynić? a nie pytanie filozoficzne: dlaczego właśnie to?
o Ignoruje się zmiany rozumienia – „przepojęciowywanie” – pojęć pod wpływem rozwoju techniki, jak na przykład pojęcia odpowiedzialności[4]
Widać więc, że tzw. kryzys techniki to tak naprawdę kryzys symbiontu człowiek-technika a dokładniej jej ludzkiego elementu. Czy znaczy to, że jesteśmy skazani na technikę jako trybiki jej rozwoju? Czy wartości ludzkie – poczynając od prawdy – muszą zostać podporządkowane wartościom technicznym takim jak skuteczność?
Niekoniecznie. Dla uzyskania równowagi między człowiekiem i techniką niezbędna jest refleksja nad techniką, skutkująca takim pokierowaniem jej rozwoju i zastosowania, aby została przywrócona jej właściwa rola – pomoc człowiekowi w osiągnięciu pełni człowieczeństwa.
Jakich narzędzi użyć, by określić co jest pełnią człowieczeństwa i jak technika mogłaby pomóc w jej osiągnięciu?
Tradycyjnie kwestie te podejmowane są w ramach filozofii. Ale ponieważ filozofii jest wiele, więc nie dowolnej, ale takiej, która dostarcza narzędzi analiz artefaktów. Tradycję taka wypracowała Lubelska Szkoła Filozoficzna. Wyraźnie widać kilka kierunków analiz:
o wypracowanie istotowego (metafizycznego) rozumienia artefaktów technicznych; jeżeli nie potrafimy wyeksplikować co do techniki należy, a co nie to pewne charakterystyki, cechy, aspekty arbitralnie (a często i koniunkturalnie) będziemy nieuprawnienie włączali i wyłączali z rozważań. Dyskusje takie grzeszą niespójnością, a przez to jałowością, pogłębiana jeszcze przez fakt wieloznaczności terminów „technika” i „technologia” w rozmaitych językach i tradycjach filozoficznych;
o w świetle rozumienia artefaktów przebadanie idei determinizmu technicznego, a przede wszystkim aksjologicznej neutralności artefaktów technicznych. Należy przy tym pamiętać, że narzędzia takie jak młotek czy nóż nie są już standardowymi przykładami współczesnych artefaktów. Urządzenia osiągnęły wysoki stopień skomplikowania materialnego i funkcjonalnego, operują samodzielnie, tworzą systemy wyznaczające środowisko i możliwości działania człowieka. Stawianie pytań i budowanie rozwiązań w oparciu o przykłady młotka czy noża skutkuje niepełnym, a niekiedy zniekształconym rozumieniem współczesnej techniki;
o wskazanie – w aspekcie filozoficznym a nie tylko socjologicznym – miejsca i roli artefaktów w kulturze oraz ich relacji do człowieka i społeczeństwa. Nastąpiło bowiem swoiste „wycinanie” artefaktów technicznych z całego kontekstu indywidualnego i społecznego, tymczasem to dopiero wtedy, gdy uwzględni się relacje artefaktów do człowieka i społeczeństwa ujawnia się bogatsze spektrum ich wymiarów;
o przebadanie relacji techniki do innych dziedzin kultury, tak by postawić diagnozę co do źródeł obserwowanych zagrożeń;
o zbudowanie takiej filozofii techniki, która mogłaby dać spójne podstawy zarówno etykom zawodowym, jak i wszelkim mechanizmom kontroli rozwoju techniki;
Nasze codzienne doświadczenie wskazuje nam, że technika może spowodować tyle samo zysków co szkód, ale oznacza to, że jest ona ambiwalentna nie neutralna. Odsuwanie trudnych pytań o to, czy możemy odmówić sobie przyjemnych czy ułatwiających życie wytworów techniki, czy nawet podążania za zwykłą ciekawością, czy coś da się skonstruować może mieć jednakże zbyt wysoką cenę. Już teraz wiemy, że mamy potencjał bojowy, który jest w stanie zniszczyć Ziemię. Tworząc kolejne techniki koncentrujemy ogromną władzę w rękach nielicznych, a nawet „w rękach” (czy raczej w podzespołach komputerowych) samej techniki, jak to jest w przypadku systemów obronnych niektórych krajów. Z doświadczenia wiemy, że i ludzie i technika zawodzą[5]. W przypadku efektu skali[6] przez technikę zapewnionego, takie przekazywanie odpowiedzialności maszynom[7] wydaje się być balansowaniem na krawędzi unicestwienia. Kiedy możemy spodziewać się zaburzeń pracy komputera? Albo kiedy znajdzie się ktoś, kto ogarnięty duchem eksperymentatora zechce zobaczyć „jak to będzie gdy?”.
Jednakże te zagrożenia są na tyle spektakularne, że sama wizja zagłady może nas przed nimi ochronić. Najgorsze wydają się te zmiany, które po cichu przesączają się niezauważalnie transformując nas i otaczającą nas rzeczywistość. Bez odpowiedzi o kierunek rozwoju człowieka jako jednostki i techniki jako jego naturalnego środowiska egzystowania technika i business wyznaczy model człowieka post-ludzkiego. Czy ówczesny człowiek będzie tam dążył do pełni człowieczeństwa – aktualizowania własnych potencjalności? Być może, ale wygląda na to, że nie będą to te potencjalności, które wchodzą w istotę bycia człowiekiem. Czym wtedy będziemy lepsi od maszyn? Na pewno nie sprawnością, kosztem czy długowiecznością. Staniemy się wiec niepotrzebni. Więc może już czas zacząć zastanawiać się nad techniką, nim „post-ludzki” świat stanie się dosłownie post-ludzki czyli zabraknie w nim miejsca dla człowieka.
Rafał Lizut
[1] W rozumieniu artefaktów technicznych
[2] S. Kamiński, Nauka i metoda, Lublin 1994, s. 246
[3] Na przykład w 1911r pierwsze zastosowanie lusterka wstecznego w samochodzie jako substytut pasażera komentującego co dzieje się za samochodem poskutkowało dzięki zmniejszeniu masy pojazdu wygraniem przez Ray Harrouna wyścigu Indianapolis 500
[4] Zob. Rafał Lizut Technoodpowiedzialność. Uwagi o wpływie techniki na rozumienie odpowiedzialności http://www.drohiczyntn.pl/pliki/publikacje/techn.pdf
[5] Jak to było w przypadku systemu obronnego USA, który niemalże rozpętał wojnę atomową mylnie diagnozując atak nuklearny
[6] Technika pozwala na dokonywanie rzeczy nieproporcjonalnie większych niż człowiek byłby sam w stanie jak na przykład jeden człowiek może za pomocą techniki zniszczyć w jednej chwili wielomilionowe miasto ludzi
[7] W systemach obronnych czasami to maszyna decyduje czy potraktować coś za zagrożenie i czy rozpocząć kontratak