• <
  • Lubelska Szkoła Filozoficzna
    • Mistrzowie Szkoły
    • Teksty Mistrzów
  • Kultura
  • Napisaliśmy
    • Agnieszka Lekka-Kowalik
    • Robert Ptaszek
    • Imelda Chłodna-Błach
    • Wojciech Daszkiewicz
    • Rafał Lizut
  • Cytaty
  • Media
  • Linki
  • Kontakt

Rzeczywistości Wirtualne – Przestrzeń Komunikacji Czy Technoalienacji?

Rafał Lizut

Rzeczywistości wirtualne – przestrzeń komunikacji czy technoalienacji?

Wielkimi krokami zmierzamy do Społeczeństwa Informacyjnego (SI). Niektórzy twierdzą, że jest to kierunek nie tylko nieunikniony, ale także pożądany, a to między innymi dlatego, że nowe technologie komunikacyjno- informacyjne (ICT), dające fundament temu społeczeństwu, sprzyjają rozwojowi komunikacji, a przez to wzajemnemu zrozumieniu, tolerancji, bezpieczeństwu, demokracji, równości i innych wartościom. Na tym przeświadczeniu budowany jest program polityczno-społeczny zinformatyzowania każdej dziedziny życia, tak, by te pozytywne wartości realizowały się niejako automatycznie.

Komunikacja w Społeczeństwie Informacyjnym

Twierdzenie, że rozwój ICT sprzyja zwiększeniu komunikacji jest banalne; a twierdzenie, że zwiększenie komunikacji sprzyja wzajemnemu zrozumieniu, demokracji, tolerancji itp. wydaje się oczywiste. Związek między komunikacją, a wymienionymi wartościami jest jednakże oczywisty przy szerokim rozumieniu komunikacji, tj. wtedy, gdy komunikację definiuje się jako przekazywanie informacji. Taka komunikacja istnieje niemalże w każdej dziedzinie biosfery, a przy szerokim rozumieniu wymiany informacji nawet w przyrodzie nieożywionej jako związek: przyczyna – skutek. Rośliny za pomocą zapachu przekazują owadom informację o znajdujących się w ich kwiatach składnikach odżywczych, a zwierzęta wzajemnie ostrzegają się o zbliżającym się zagrożeniu. Przy takim rozumieniu tego pojęcia, sukces w komunikacji jest tym większy, im więcej danych jest przekazanych i im większa jest liczba odbiorców. Takie rozumienie komunikacji przyjęto w SI – skądinąd słusznie, gdyż jest ono najbardziej kompatybilne z infrastrukturą techniczną służącą do komunikacji[1]. Ocenie podlega szybkość transmisji i ilość informacji, a nie jej jakość; a jeżeli mówi się o jakości, to chodzi zazwyczaj o jakość przekazu: przekaz jest lepszy, gdy jest bogatszy od strony zmysłów – oprócz tekstu jest jeszcze dźwięk, oprócz dźwięku – obraz, a gdy jest obraz, to dobrze, by był trójwymiarowy. Ostatecznie więc określenia przekazu jako „dobry” czy „lepszy” odnoszą się także do ilości, tyle że do ilości szczegółów możliwych do oddania w przekazie cyfrowym. Doczekaliśmy się łącz szerokopasmowych, teraz należy czekać na łącza szerzej pasmowe i najszerzej pasmowe, które wreszcie porwą nas z nurtem cyfrowej powodzi. Natomiast ocena jakości treści przekazu – jako niemierzalna, niemożliwa do zweryfikowania, subiektywna i co „najgorsze” filozoficzna – okazuje się niepoprawna politycznie i niemile widziana w świecie cyfrowym, o ile nie jest osobistą opinią, którą każdy może mieć.

Dla takiej komunikacji niezbędna jest jakaś „platforma” jako przestrzeń spotkań osobistych i społecznych. Nie możemy przecież wpatrywać się w przepływ impulsów elektrycznych, a nawet kod programu nie byłby najprzyjemniejszym terenem spotkania z drugą osobą. Potrzebujemy przyjemnego dla zmysłów „środowiska” czy „miejsca” spotkania[2]. Dla techno-komunikacji najbardziej adekwatną strukturą są szeroko rozumiane rzeczywistości wirtualne (VR z ang. Virtual Realities w opozycji do Rzeczywistości Realnej RR – ang. Real Reality). Adekwatność ta jest efektem realizacji wizji rozwoju komunikacji w SI, a to dlatego że: (1) rzeczywistości wirtualne nie znajdują się w żadnym konkretnym miejscu. Oczywiście, kod programu znajduje się na jakimś serwerze, ale sama VR znajduje się tam, gdzie ktoś jest do niej zalogowany. Niezależnie więc od tego, czy ktoś łączy się z konkretną VR będąc w Japonii czy w Polsce, ta właśnie VR jest „u niego”; (2) wyeliminowane są ograniczenia czasowe – komunikacja jest praktycznie natychmiastowa, niezależnie od odległości dzielącej komunikujące się osoby; (3) rozwój następuje przez dodanie nowych możliwości technicznych do programu VR (jak na przykład umożliwienie dołączenie strumienia obrazu do dźwięku), czy umożliwienie skorzystania z nich dzięki większej przepustowości łącza (każdy dodatkowy szczegół komunikacji wymaga szerszego pasma transmisji danych). Dokładnie spełnia więc kryterium ilościowe: im więcej szczegółów, tym lepsza komunikacja, niezależnie od przekazywanych treści. Rzec by można, że z punktu widzenia SI komunikacja jest treściowo neutralna[3].

Przy głębszym przyjrzeniu się tak rozumianej komunikacji pojawiają się jednakże ważkie pytania, a związek między komunikacją, a owymi wspominanymi na początku wartościami traci swą oczywistość. Komunikowanie człowiekowi czegokolwiek i komunikacja między ludźmi to działania kulturowym i kulturotwórcze. Czy kryteria „dobrej” komunikacji rozumianej jako wymiana informacji można zastosować w świecie społecznym, który jest konstytutywnym elementem życia każdego człowieka? Człowiek jest przecież bytem społecznym, w społeczeństwie się rozwija i doskonali; a komunikacja jest elementem konstytutywnym społeczeństwa. Czy zastąpienie tradycyjnej komunikacji międzyludzkiej techno-komunikacją w VR będzie miało pozytywny wpływ na rozwój człowieka i społeczeństwa? Czy taka komunikacja będzie bardziej służyła człowiekowi? Jaka rolę ma prawda i treść w komunikacji? Czy elementem komunikowania jest również osobowość komunikujących się? Pytań jest oczywiście o wiele więcej. Aby jednakże na nie odpowiedzieć należy najpierw zastanowić się, czy istnieje coś, co wyróżnia komunikację międzyludzką spośród innych komunikacji; tj. czy istnieje jakaś specyficzna „komunikacja międzyludzka”, która nie jest po prostu komunikacją między ludźmi.

Komunikacja a dialog

Jak sądzę, odpowiedzi można szukać w aktach komunikacji najbardziej wyróżniających komunikację między ludźmi, a mianowicie w aktach komunikacji przy pomocy słów. Twierdzi się, że mowa jest specyficznym dla człowieka narzędziem komunikacji; a dialog jest jej rezultatem. To dialog wyróżnia komunikowanie jako actus humanus od przekazywania danych jako actus hominis. Czym jednak jest dialog? Kardynał Ratzinger – Papież Benedykt XI w swoich Wykładach Bawarskich definiuje dialog następująco: “Dialog nawiązywany jest tam, gdzie nie tylko padają słowa, ale gdzie tez słucha się mówiącego, i gdzie poprzez wzajemne słuchanie się dochodzi do spotkania, a poprzez spotkanie do relacji, a poprzez relację do zrozumienia – w znaczeniu pogłębienia i przemiany własnego jestestwa”[4]. Czy technokomunikacja pozwala ulepszyć dialog?

Zgodnie z wyłożoną wyżej ideą komunikacji jako wymiany informacji, komunikacja jest lepsza, gdy jest: (a) ilościowo większa (więcej nadawców i odbiorców jednocześnie; więcej przekazywanych danych); (b) łatwiej dostępna, (c) nieograniczona czasoprzestrzennie; (d) natychmiastowa. Modelową przestrzenią, w której taka „lepsza” komunikacja zachodzi, są rzeczywistości wirtualne. Definicja Kardynała Ratzingera wskazuje, że istotą dialogu jest: 1) słuchanie; 2) spotkanie; 3) zawiązywanie relacji; 4) zrozumienie; 5) przemiana jestestwa. Czy ulepszając komunikację wedle wskazanych parametrów – zasadniczo technicznych – ulepszamy tę specyficzną dla człowieka formę komunikacji, jaką jest dialog? Czy dialog w VR jest rzeczywiście lepszy? Przeanalizujmy w tym kontekście elementy zaproponowane w podanej wyżej definicji dialogu.

  1. Słuchanie. Czy zwiększenie ilości napływających danych sprzyja słuchaniu? Teorie tzw. szumu informacyjnego jednoznacznie stwierdzają, że aktualna ilość informacji, czy wręcz zalew informacji powoduje konieczność wybierania ze strumienia informacji tych, którym poświęcimy uwagę, a to ze względu na możliwości absorbowania informacji przez nasz umysł. W tym czasie napływają następne informacje, więc już sam proces wybierania informacji – nie mówiąc o czasie niezbędnym dla ich zrozumienia, o czym będzie mowa w p. 4 – powoduje, że wiadomości ważne zostają, czy mogą zostać, niedostrzeżone. Nie trzeba tu odwoływać się aż do badań psychologicznych; wystarczy potoczne doświadczenie, by stwierdzić, że po przekroczeniu pewnej wartości progowej, ilość informacji docierających wpływa odwrotnie proporcjonalnie na koncentrację uwagi na rozmówcy. Osoba dzieląca uwagę na wiele źródeł informacji, czy samych informacji nie jest w stanie słuchać, a to u osoby starającej się prowadzić dialog skutkuje zniecierpliwieniem, wyrażanym popularnym zwrotem „skup się na tym, co mówię!”. Krótko mówiąc, zwiększenie szybkości i ilości przepływu danych nie musi bynajmniej pociągać za sobą zwiększenia słuchania i słyszenia (można przecież słuchać kogoś, ale nie słyszeć, co do nas mówi). Czy fakt, że komunikacja jest łatwiej dostępna, osiągalna w dowolnym czasie i miejscu oraz natychmiastowa sprzyja słuchaniu i słyszeniu? Wydaje się, że nie można dostrzec tutaj wyraźnego związku. Co prawda dzięki VR może się zwiększyć ilość okazji do słuchania, ale niekoniecznie jakość słuchania. Brak bezpośredniego fizycznego kontaktu powoduje ponadto, że przestają działać mechanizmy grzecznościowe – to, czego na ogół nie wypada robić rozmawiając z kimś twarzą w twarz, na przykład ubierać się, drapać, czy myć, uchodzi za normalne w rozmowach on-line. Rozmowa traci tu swoją wyłączność, co skutkuje również podzieleniem uwagi i zmniejszonym skupieniem – można więc podejrzewać, że jakość słuchania spada. Poza tym samo przygotowanie się do spotkania, zarezerwowanie czasu na nie, jest motywem działającym pozytywnie na słuchanie – „już tutaj jestem, to będę słuchał/słuchała”. Być może opisane negatywne konsekwencje pojawiają się dla mało skomplikowanych przestrzeni komunikacji, jak na przykład tzw. Chatroomy, i mogą nie pojawić się w przypadku rozbudowanych VR , do których osoby „przenoszą” się większą ilością zmysłów. Jednakże nawet w takim przypadku element słuchania nie zwiększa się przy przejściu na komunikację online.
  2. Spotkanie. Naturalnie posługujemy się zwrotem „spotkaliśmy się w chatroomie”, ale już wyrażenie „spotkaliśmy się podczas wideokonferencji” nie jest bynajmniej oczywiste. Jak sądzę, za tym brakiem oczywistości kryje się pewna intuicja, że najpełniejszą formą spotkania jest spotkanie twarzą w twarz. Czy komunikacja w VR-ach sprzyja spotkaniu? Z pewnością można stwierdzić, że sprzyja zwiększeniu liczby spotkań, ale niekoniecznie ich jakości. Nie potrafię stwierdzić, czy w jakiś sposób spotkanie w VR mogłoby być pełniejsze treściowo od spotkania w RR. Wydaje się ponadto, że – tak jak w semiotyce zwiększanie zakresu nazwy zmniejsza jej treść – tak zwiększanie zakresu (liczby) spotkań, spłyca ich treść. Na pełnię spotkania raczej nie wpływa dostępność spotkania, podobnie jak brak ograniczeń czasoprzestrzennych czy natychmiastowość. W tym miejscu natychmiast pojawia się zastrzeżenie – przecież jeżeli ktoś jest na drugim końcu świata, to gdyby nie techniki komunikacyjno-informacyjne, w ogóle do spotkania by nie doszło, a właśnie zwiększenie możliwości przesyłania dodatkowych szczegółów (jak obraz z kamerki internetowej) powoduje, że te spotkania coraz bardziej przypominają te w Rzeczywistości Realnej. Jest to oczywiście słuszne, ale stoi za tym intuicja, że jedynie jest to – możliwe dzięki technice – „zbliżanie się” do ideału spotkania, jakim jest kontakt osobisty w RR i spotkanie w VRmoże być jedynie bliskie spotkaniu osobistemu, ale nigdy nie może go zastąpić. Spotkanie w VR nie jest lepsze niż w RR, ale jest lepsze niż nic. Jest to teza oczywista i nikt rozsądny z nią polemiki nie podejmuje – wtedy nawet gołąb pocztowy, czy list płynący statkiem jest lepszy niż brak kontaktu. Pytanie, które stawiam jest natomiast inne: czy spotkanie online może całkowicie zastąpić, a nawet przewyższyć spotkanie osobiste, gdy kontakt osobisty jest możliwy. Jest to bardzo istotne pytanie, ponieważ wydaje się, że w ramach SI to założenie zostało przyjęte. Tymczasem nasze rozważania pokazują, że spotkanie jako element dialogu bynajmniej na przeniesieniu go on-line nie zyskuje, nawet jeśli ulepszane są wymienione wyżej techniczne parametry spotkania.
  3. Zawiązywanie relacji. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście komunikacja w VR zwiększa możliwość zawiązywania relacji. Mamy przecież do czynienia z eksplozją nowych znajomości, umożliwioną przez komunikatory, portale społecznościowe a nawet randkowe. Niektórzy mają po kilkaset tzw. przyjaciół na portalu Facebook czy Nasza Klasa. Rzecz okazuje się nie taka prosta, gdy zauważymy, że zawiązywanie relacji możemy zrozumieć na dwa sposoby: jako czynność dokonaną, zakończoną po wymianie imion czy tzw. nickname („zawiązuję coraz to nowe relacje”) albo jako ciągłe działanie w stosunku do tej samej osoby czy osób w sensie „wciąż zawiązuję – buduję – z nim, nią relację”. Zawiązywanie relacji w dialogu bez wątpienia odnosi się do tego drugiego rozumienia terminu „zawiązywanie relacji”. O ile komunikacja ilościowo obszerna, łatwiej dostępna, osiągalna w dowolnym czasie i miejscu oraz natychmiastowa zdecydowanie wspiera zawiązywanie relacji w pierwszym sensie, o tyle w drugim nie jest to oczywiste. Ilość posiadanych „znajomych” na Facebook nie świadczy o zawiązanych z nimi relacjach, a posiadanie tylko „przyjaciół”, o których trzeba choć pobieżnie wirtualnie „zadbać” – coś napisać, skomentować wstawione zdjęcie, etc. – skutecznie zabiera czas na ciągłe budowanie głębokich, prawdziwych, realnych relacji międzyludzkich. Takie zaś zawiązywanie relacji nie jest wspierane w ramach VRów, ponieważ nie jest z nimi kompatybilne.
  4. Zrozumienie. Odpowiedź na pytanie, czy VR sprzyja takiemu zrozumieniu, by trwał dialog, wiąże się z poprzednimi punktami. Ani szum informacyjny, ani uszczuplanie spotkania przy zamianie na spotkanie wirtualne, ani tym bardziej ilość zawiązywanych relacji nie sprzyja zrozumieniu drugiego człowieka, na które trzeba poświęcić uwagę i czas. Zrozumieniu może natomiast sprzyjać łatwość skomunikowania się via Internet, również dzięki nieograniczoności czasoprzestrzennej oraz natychmiastowości, która pozwalają dzielić się na bieżąco problemami. Jednakże wszystko to dzieje się pod warunkiem, że kontakt online jest jedynie uzupełnieniem, poszerzeniem kontaktu międzyludzkiego, a nie jego całkowitym zastąpieniem. Substytut kontaktu osobistego skutkuje substytutem zrozumienia; i nie jest to jedyny problem. Zrozumienie wymaga zinterioryzowania cudzych poglądów, czasami porzucenia własnych. W RR muszę niejako z konieczności konfrontować własne poglądy i prowadzić dialog, choćby po to, żeby uzgodnić wspólne działanie z osobą, z którą chcę czy nie chcę muszę przebywać. W VR nie ma powodu do takiej konfrontacji – jeśli nie podoba mi się pogląd użytkownika VR, w której jestem, mogę przenieść się do innej lub zbudować własną. I każdy pogląd, w tym ten uznawany w RR za patologię, może znaleźć zwolenników. Jest to możliwe również dzięki nieograniczoności czasoprzestrzennej i natychmiastowości. Gdy zdarzyło się tak, że ludzie nie znajdowali zwolenników własnych poglądów w dostępnej im „czaso-przestrzeni”, pozostawiali te poglądy dla siebie, albo konfrontowali je z poglądami innych. VR eliminuje tę konieczność. Ponadto łatwo jest tworzyć jednowymiarowe VR zwolenników danego poglądu. W RR nawet spotkanie grup o podobnych poglądach jest wielowymiarowe, a jedynie zogniskowane na danym temacie przewodnim. W takich kołach ktoś, kto prezentuje poglądy, prezentuje również swoją osobę, a jego poglądy są często wspierane tym, za kogo uchodzi, jakim autorytetem się cieszy. Co prawda można w RR udawać kogoś innego, albo wypierać się własnej tożsamości, ale jest to duży wysiłek, często nieskuteczny. Ponadto musi również konfrontować się z poglądami innych, często wybiegającymi poza obszar tematyczny spotkania, a o ile nie wybierze ucieczki, która też wymaga czasu i wysiłku, musi tej konfrontacji stawić czoła. W VRach jest odwrotnie – tu nie trzeba wysiłku, by podać się za kogoś, kim się nie jest; tu trzeba wysiłku, by udowodnić, że jest się tym, kim się jest. Najłatwiej więc jest udawać kogoś innego[5], szczególnie ze względu na łatwość budowania wizerunku wymarzonego Ja. Zaleceniem nie brzmi już po sokratejsku: „poznaj samego siebie”, ale: „stwórz samego siebie”. Przestaje, więc być oczywiste kto się komunikuje: ja, czy moje sztuczne, wymyślone, wirtualne ja. Nie ma też konieczności ponoszenia odpowiedzialności za własne poglądy[6], ani konieczności posiadania spójnych poglądów na różne tematy przy przeskakiwaniu z jednej rzeczywistości wirtualnej do innej, nie ma też konieczności ucieczki, gdy ktoś w dyskusji „przyprze mnie do muru” – wystarczy się wylogować. I nie można mówić o zrozumieniu, gdy proces rozumienia został wyeliminowany. Ostatecznie więc dialog i jego element – rozumienie drugiego Ja – nie jest potrzebny w przypadku komunikacji w VR.
  5. Przemiana jestestwa. Poprzednie punkty naszej analizy wskazały warunki przemiany jestestwa: słuchanie, spotkanie, nawiązanie relacji, zrozumienie. Komunikacja w VR nie wydaje się im sprzyjać, nawet jeśli jest „lepsza” w technicznym i ilościowym sensie. Co prawda niewątpliwie następuje jakaś przemiana jestestwa pod wpływem VRów i komunikacji on-line. Należy jednak postawić następujące pytania: czy jest to przemiana pod wpływem techniki, czy też jest rezultatem dialogu z drugim człowiekiem; i czy to jest przemiana „dobra”, tj. taka, która buduje człowieczeństwo w człowieku, bo przecież o taką przemianę w sformułowanej przez Kardynała Ratzingera definicji chodzi. Wydaje się, że ilościowo większy zakres, łatwiejszy dostęp, nieograniczoność czasoprzestrzenna i natychmiastowość przekazywania informacji przy przemianie jestestwa mogą mieć ambiwalentne skutki. Ilość znajomych może wywoływać większe zrozumienie dla różnic wśród uczestników dialogu, poszerzyć horyzonty dzięki konfrontacji z wieloma punktami widzenia, ale może też spowodować brak konieczności weryfikacji poglądów, czyli ostatecznie stagnację jestestwa. Łatwiejszy dostęp, nieograniczoność czasoprzestrzenna i natychmiastowość mogą przyspieszyć proces przemiany jestestwa dzięki intensyfikacji kontaktów, ale bazując na ludzkiej skłonności wybierania nietrudnych rozwiązań, może okazać, że dialog zniknie, jako zbyt wymagająca forma kontaktu. Będzie to wtedy przemiana w stronę egoizmu i egocentryzmu oraz nieliczenia się z otaczającym światem.

Dialog w Rzeczywistości Wirtualnej

Powyższa analiza ukazuje, że słuchanie, spotkanie, zrozumienie i przemiana jestestwa jako elementy procesu dialogu, nie ulegają poprawie czy wzmocnieniu, gdy komunikacja odbywa się w VR. Możemy natomiast argumentować, że zdarza się, iż jest odwrotnie. Istnieją ponadto jeszcze inne aspekty dialogu, nie wprowadzone explicite do definicji, gdyż traktowane jako oczywiste. Przeniesienie komunikacji do VR sprawia zaś, że przestają być oczywiste. Mówiąc, iż dialog nawiązywany jest tam, „gdzie też słucha się mówiącego, i gdzie poprzez wzajemne słuchanie się dochodzi do spotkania”[7] Kardynał Ratzinger miał na myśli przynajmniej dwoje ludzi: słuchającego i mówiącego. Widać to wyraźnie, gdy definiuje słuchanie jako „proces otwierania się, stawania się otwartym na inność i na innego”[8] Rozwój technik informatycznych powoduje, że nie jest oczywiste, czy potrzebujemy drugiej osoby do komunikacji. Jako jedno z popularniejszych kryteriów tego, czy badania nad sztuczną inteligencją (AI – ang. Artificial Intelligence) zakończyły się sukcesem, był test Turinga, polegający na tym, że osoba miała prowadzić dialog z człowiekiem lub komputerem nie wiedząc, z kim rozmawia; i jeżeli nie potrafiła odróżnić z kim, oznaczało to, że AI została stworzona. I chociaż są kłopoty ze zdaniem testu, gdy człowiek rozmawiający wie, że ma odróżnić komputer od człowieka, przeprowadzony test AOLiza będący implementacją testu Turinga wykazał, że gdy człowiek nie wie, że może rozmawiać z maszyną, często nie jest w stanie zorientować się, że z nią rozmawia. Nie jest moim celem badanie zagadnienia AI, ale fakt, że często nie potrafiono odróżnić komputera od człowieka, przy rozumieniu dialogu jest kluczowy. Nowy fakt, że można prowadzić dialog z maszyną w sposób niemalże nie do odróżnienia od rozmowy z człowiekiem, wymaga doprecyzowania definicji dialogu kard. Ratzingera. Czy do dialogu potrzebujemy drugiego człowieka? Wydaje się, nie jesteśmy w stanie a priori odpowiedzieć na to pytanie na podstawie samej definicji dialogu. Przyjrzyjmy się jednakże okolicznościom towarzyszącym przechodzenia do VRów i podmiana interlokutora-człowieka interlokutorem-programem. Czy jest to w dalszym ciągu dialog jako wyróżniona forma komunikacji człowieka, czy po prostu wymianą informacji między bytami?

Rzeczywistości wirtualne tworzone są od podstaw przy założeniu dowolności reguł w nich panujących. Sprzyja to spełnienia postulatu absolutnej wolności od wszelkich reguł i ograniczeń[9] , podczas gdy RR wymusza na nas przestrzeganie pewnych zasad i regułpod sankcją poniesienia konsekwencji ich łamania. Nie można na przykład skakać z mostu na skały, gdyż grozi to śmiercią; i nie można obrażać drugiej osoby, gdyż w takim przypadku przynajmniej się na nas pogniewa. Właśnie ten drugi przykład pokazuje – przy założeniu absolutnej wolności, czy absolutnego egoizmu jako dobra nadrzędnego – wyższość kontaktu ze stworzonym sztucznie respondentem zgodnie z regułami przez siebie wyznaczonymi. Takiego wirtualnego rozmówcę można dowolnie obrażać, a nie obrazi się, chyba, że obrażanie jest elementem programu; nie straci cierpliwości, gdy po raz setny zadamy to samo pytanie; nie będzie miał „złego dnia”, w którym trzeba będzie odłożyć na bok własne troski i pocieszać. Nie ma też momentu ustępowania w dyskusji, ani uwzględniania czyjegoś autorytetu, czy doświadczenia życiowego. Każdy będzie mógł dowolnie kształtować świat wirtualnych ludzi, w którym będzie absolutnym panem i władcą. Czy to stworzony sztucznie partner umożliwi nam prowadzenie dialogu w sensie zaproponowanym przez Kardynała Ratzingera? Rzecz wydaje się raczej wątpliwa. Czy warto bowiem słuchać – otwierać się na inność i innego – skoro słucha się czegoś, co na moje własne zamówienie zostało stworzone? Jeśli nie warto słuchać, to jak może dojść do spotkania jakościowo innego od spotkania konia na drodze czy papugi? Z kim mamy zawiązywać relację inną od przywiązania się do ulubionego samochodu, skoro co najwyżej jest to relacja do programu komputerowego? I jak miałoby dojść do zrozumienia, skoro nawet nie wiadomo do zrozumienia czego – kodu AI? Jeśli nie są możliwe inne elementy procesu dialogu, to i przemiany jestestwa w Ratzingerowskim sensie trudno oczekiwać. W przypadku „sztucznego rozmówcy” możemy o mówić jedynie o komunikacji jedynie w sensie wymiany informacji między dowolnymi bytami, więc nie specyficznie ludzką. Widać też wyraźnie, że w dialogu zastąpić człowieka się nie da, że koniec końców spotkania w VR, czy to z AI czy z równie sztucznym – ukształtowanym na bazie cząstkowo wybranych poglądów zgodnych z moimi – drugim człowiekiem, dialogiem nie jest.

Gdy komunikacja zastępuje dialog

Konsekwencje pozbawienia człowieka dialogu i zastąpienie go komunikacją-wymiana informacji są zarówno osobiste jak i społeczne. Na poziomie osobistym mamy do czynienia z dwoma różnymi konsekwencjami. Po pierwsze, w sytuacji, gdy dialog zostaje zastąpiony przez techno-komunikację, następuje powolna degradacja komunikacji międzyludzkiej, a co za tym idzie mowy (przy dowolnym substracie materialnym) jako wehikułu komunikacji. Posiadanie ogromnej ilości interlokutorów i niemożność odpowiedniego poświecenia uwagi osobie lub grupie osób – jak to jest możliwe w przypadku osobistego spotkania – skutkuje: zanikiem umiejętności usłyszenia tego, co ktoś do nas mówi; mówienia, bo przy tzw. multitasking (wykonywanie wiele czynności na raz) pisanie jest bardziej efektywne niż inne formy komunikacji (można mieć otwartych kilka okien komunikatora dla różnych osób i tylko „przeskakiwać” z okna jednego rozmówcy do okna drugiego, co w przypadku rozmów głosowych, o ile chcemy by rozmowy były prywatne a nie konferencyjne, nie jest takie łatwe); pisania, gdyż przy konieczności pisania ogromnych ilości wiadomości tekstowych zanika dbałość o formę przekazu. Przestaje się powoli zwracać uwagę na błędy gramatyczne czy stylistyczne, a przede wszytkom poprawny zapis zastępuje zapis fonetyczny (np. w j. angielskim zamiast pisać for You pisze się „4u”). To z kolei wpływa na możliwość zrozumienia przekazywanej treści[10],, że względu na to, iż poprawnie sformułowane zdania mogą przecież mieć różne znaczenia oraz poziomy przekazu informacji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że zawęża się obszar tematyczny – nie da się rozmawiać o kwestiach na przykład metafizycznych, nie koncentrując się na nich całkowicie, czy też posługując się jedynie wąskim zasobem słów zapisanych fonetyczne, których ilość stale maleje, jako wtórny efekt poruszania jedynie błahych tematów. Można by żartobliwie przewidzieć, że niedługo będziemy komunikowali się w systemie zerojedynkowym. Co prawda w VRach istnieje techniczna możliwość pisania z ogromną dbałością o język, rozmawiania tylko z jedną osobą i prowadzenia rozważań na przykład filozoficznych. Byłoby to jednakże jakby zaprzeczeniem idei „zapisanej” w VR, by komunikować się szybko, z dużą liczbą ludzi, bez ograniczeń czasoprzestrzennych itd., czyli wbrew idei ilościowego rozumienia komunikacji. To jakby kupić najnowszy komputer, by używać na nim jedynie procesora tekstu, pisząc tylko dwoma palcami, czy chodzić do fast foodów na długie biesiady i delektować się każdą potrawą z osobna.

Po drugie bardziej istotne jest, że pozbawienie człowieka dialogu ostatecznie skutkuje tytułową technoalienacją. Wiele wskazuje na to, że opisany w poprzednim akapicie stan będzie jedynie przejściowy. W przypadku, gdy zanika umiejętność prowadzenia dialogu (mówienia, słuchania i rozumienia aż do przemiany jestestwa), zanika konieczność istnienia innej niż ja sam realnej osoby – tego elementu rzeczywistości, który „wymusza” na mnie prowadzenie dialogu według pewnych zasad, prowadzenia sprawiedliwego dialogu, dialogu w prawdzie. Taki sprawiedliwy dialog nie jest już elementem koniecznym Społeczeństwa Informacyjnego, tym bardziej Rzeczywistości Wirtualnych, w których główną rolę komunikacji spełnia wymiana informacji. Nie jest też elementem, a nawet przeszkadza, w osiągnięciu absolutnej wolności. Podczas gdy do tej pory rzeczywistość niejako wymuszała obecność innych osób – musieliśmy pójść do pracy, wyjść po zakupy, do szkoły, etc, SI z e-czynnościami, jak e-praca czy e-edukacja, umożliwia nam pozostanie w domu i właściwie prawie z niego nie wychodzenie i pojawia się brak kontaktu realnego z innymi. Stopniowo odzwyczajając się od dialogu, ale również od obcowania w ogóle z innymi, ludzie zaczynają nas irytować, gdyż również nas nie słuchają i nie rozumieją. A ponieważ po raz pierwszy w historii powstała „proteza” człowieka jako całości, nasza naturalna potrzeba innych osób jest zaspokajania przez osoby wirtualne. Z kolei jaki jest jednak sens rozmawiać z osobami, które są stworzone przeze mnie, podrzędne, uległe? We własnym wirtualnym świecie stworzonym zgodnie z własnymi zachciankami nie ma miejsca na dialog. Nie ma miejsca nawet na rozmowę. Wszystko zostaje zastąpione dwoma zdarzeniami: zachcianka i jej zaspokojenie. Przy badaniach nad bezpośrednim odczytywaniem fal mózgowych i aplikacją tego zjawiska w cyberświecie, nawet mowa jako taka przestaje być potrzebna. Z badań psychologów i filozofów [11] dowiadujemy się zaś, że w przypadku osób nie mogących prowadzić dialogu, jak na przykład rozbitków na wyspach, zanika ich zdolność do myślenia drugiego rzędu oraz co za tym idzie – do autoanalizy, która odróżnia nas od zwierząt. Ostatecznie więc następuje zanik konstytutywnego elementu człowieczeństwa w człowieku. Jako przykład żartobliwie można przywołać opinio communis na temat informatyków, którzy – chociaż mają największy dostęp do VRów i technik komputerowych, więc i komunikacji w sensie SI – uznawani są za najbardziej „odspołecznionych” i ekscentrycznych spośród grup zawodowych. Twierdzi się, że informatycy should get out more (powinni więcej wychodzić z domu). Widać więc już nawet teraz, jak zamiana kontaktu osobistego na wirtualny wpływa na ludzi. Stają się niczym Leibniziańskie monady, które nie mają okien, ale mają za to łącza internetowe.

Prezentowane przewidywania są drastyczne, ale nie nieprawdopodobne. Badania psychologiczne wskazują, jak nieludzkich aktów może dopuścić się osoba, która przebywa w świecie wirtualnym zbyt długo i interioryzuje zasady w nim panujące. A rozwój technik komputerowych, a co za tym idzie subiektywny realizm rzeczywistości wirtualnych, daleko jeszcze jest od swojego kresu. Zjawiska dziś marginalne, zważywszy na zachętę do przenoszenia się z działaniami z RR do VRów w ramach SI, mogą stać się zjawiskami na skalę globalną.

Skala globalna jest punktem wyjścia zrozumienia skutków społecznych. Nie chodzi nawet o to, że powstanie pokolenie zabójców wychowanych na symulatorach działań wojennych, ale pokolenie ludzi nie potrafiących przebywać z innymi, niezdolnych do dialogu. Już samo zjawisko tak nieporównanie mniej oszukującej zmysły i interaktywnej telewizji i jej wpływ na życie rodzinne wskazuje na prawdziwość tezy. Nie można przewidzieć z całą pewnością, co stanie się ze społeczeństwem pozbawionym jego podstawy, czyli interakcji między jego członkami, Można natomiast zauważyć, że tego kierunku raczej nie można nazwać rozwojem. Jedno jest pewne: społeczeństwo zostanie przeorganizowanie tak, że zajdzie zmiana jego istoty, nastąpi zmiana jakościowa.

Podsumowanie

Powyższe rozważania nie mają na celu demonizowanie Społeczeństwa Informacyjnego ani Rzeczywistości Wirtualnych jako najbardziej kompatybilnej z nim przestrzeni komunikacji. W rzeczy samej taka przestrzeń komunikacji jest wspaniałą protezą komunikacji w sytuacjach, gdy osobisty kontakt jest niemożliwy. Mają natomiast na celu ostrzeżenie, że proteza ta może wyeliminować to, co miała wspomagać: dialog. Zamiast wspomagać dialog, VRy mogą stworzyć nowe zastępcze formy działania, dostosowane do swojej konstrukcji. Gdy świadomy akt komunikacji zostaje zredukowany do akcji wymiany informacji, już nie mówimy o dialogu wspomaganym protezą, ale o czymś zupełnie innym, nowym. Zmiana rzekomo pragmatyczna – używamy terminu ‘komunikacja” zamiast „dialog” – ma swoje semantyczne konsekwencje: co innego zaczynamy widzieć jako istotę komunikacji międzyludzkiej. Gdy zadamy pytanie, czy ten nowy twór będzie lepszy dla rozwoju człowieka i społeczeństwa, odpowiedź wydaje się być negatywna. Idzie więc za tym postulat, aby rozwój technik komunikacyjno-informacyjnych podporządkować imperatywowi służby ostatecznemu dobru człowieka, a nie imperatywowi rozwoju samych VRów, ze szczególnym rozważeniem kwestii, czy przenoszenie do nich każdej dziedziny życia poprawia jego jakość. Stawka jest ogromna, gdyż nie tylko jakość życia może się pogorszyć, ale nastąpić może przemiana samego człowieka, jako wynik sprzężenia zwrotnego pomiędzy człowiekiem, a tym co jest jednym z jego elementów konstytutywnych czyli obcowania z innymi przez dialog oraz przemiana istotowa społeczeństwa, jako środowiska rozwoju człowieka. Zmiana jednego z elementów tego sprzężenia może skutkować zmianą drugiego. I być może dla tak zmienionego człowieka subiektywnie jakość życia się poprawi, ale pozostaje pytanie, czy będzie to obiektywnie dobra zmiana w kierunku pełni człowieczeństwa.[12] Odpowiedź będzie negatywna, jeżeli przyjmiemy, że człowiek jako istota społeczna realizuje się w ramach społeczeństwa i przez społeczeństwo. Niebezpieczeństw związanych z rozwojem technik komputerowych i SI raczej nie trzeba upatrywać w możliwości buntu maszyn, które uzyskawszy samoświadomość powstaną przeciwko człowiekowi. Niebezpieczeństwo jest mniej spektakularne, lecz bardziej realne, ponieważ leży na obranym przez nas kierunku rozwoju społecznego. Niebezpieczeństwo tym bardziej groźne, że przykryte wydawałoby się niegroźną zmianą pragmatyczną – zamianą treści wyrażeń „dialog” i „komunikacja”. Niebezpieczeństwo leży w przyjęciu kierunku potencjalnie autodestrukcyjnego, gdyż po osiągnięciu formy zbioru zmonadyzowanych jednostek zamieszkujących jedną planetę[13] (patrząc od strony osoby) i jednoosobowych demokracji (patrząc od strony społecznej) ze Społeczeństwa Informacyjnego zostanie już tylko Informacyjność.

[1] Ponieważ dostęp i wymiana informacji odbywa się w ramach komunikacji na przeznaczonej do niej platformie, dlatego SI można by równie dobrze nazwać Społeczeństwem Komunikacji.

[2] Cudzysłów użyty został w celu podkreślenia użycia wyrażeń w przenośni, gdyż nie istnieją ani środowiska ani miejsca w takim sensie, w jakim rozumiemy je w świecie realnym.

[3] Ta neutralność przyjęta bezwarunkowo w początkach tworzenia tzw. Internetu, który był oazą wolności słowa i wymiany jakichkolwiek informacji jest obecnie weryfikowany przez między innymi agencje rządowe, który eliminuje treści niebezpieczne (jak przepis na domowy sposób konstrukcji bomby) lub rzekomo niebezpiecznie (jak wymiana poglądów politycznych niezgodnych z panującym systemem np. w Chinach), lecz nie krytykuje się samego narzędzia w dalszym ciągu traktując Internet jako neutralne narzędzie wymiany informacji, zapominając, że samo narzędzie również przekształca przekazywaną informację.

[4] J. Ratzinger, Wykłady Bawarskie, Kraków 2009, s. 197.

[5] Nie poruszam tutaj kwestii możliwości identyfikacji po IP, logach, etc.

[6] Istnieją przypadki „namierzania” w Internecie ludzi, którzy głoszą poglądy szczególnie obraźliwe czy niebezpieczne, ale jest to na razie zjawisko marginalne.

[7] J. Ratzinger, dz. cyt., s. 167

[8] Ibid.

[9] Por. Rafał Lizut, Technoodpowiedzialność. Uwagi o wpływie techniki na rozumienie odpowiedzialności.http://www.drohiczyntn.pl/pliki/publikacje/techn.pdf

[10] Por Cz. Jaroszyński, P. Jaroszyński, “Kultura słowa. Podstawy retoryki klasycznej”, Szczecinek 2008, s. 72.

[11] A. Gut, O Relacji między myślą a językiem, Seria Umysł. Prace z Filozofii

i Kognitywistyki, Lublin 2009, s. 12.

[12] Subiektywność nie może być ostatecznym wyznacznikiem oceny zmiany. Inaczej za hipokryzję należałoby uznać zakaz narkotyków, gdyż one również dają subiektywne poczucie poprawy jakości życia.

[13] Ponieważ SI ma być jedno i obejmować wszystkich mieszkańców globalnej wioski więczakres zjawiska będzie globalny.

Tekst powstał w oparciu o referat wygłoszony w 2010 roku w Drohiczynie podczas Międzynarodowej Konferencji Naukowej Bezpieczeństwo człowieka a komunikacja społeczna

Related Posts

Rafal-Lizut, Uncategorized

Filozofia Techniki: Problematyka, Nurty, Trudności

Rafał Lizut Filozofia techniki: problematyka, nurty, trudności Filozofia techniki jest stosunkowo młodą dyscypliną filozoficzną. Bada ona naturę techniki oraz jej wpływ na życie człowieka i społeczeństwa, jak również na szeroko rozumianą przyrodę. Chociaż problematyka zrodziła się już w czasach skonstruowania i użycia pierwszych narzędzi technicznych, to jako samodzielna dyscyplina powstała dopiero w XXw, a wymiar […]

Rafal-Lizut, Uncategorized

Technoodpowiedzialność. Uwagi o Wpływie Techniki Na Rozumienie Odpowiedzialności

Technoodpowiedzialność.   Uwagi o wpływie techniki na rozumienie odpowiedzialności Rozwój techniczny wydaje się przyspieszać z dnia na dzień, zmieniając nasze codzienne życie – otoczenie, możliwości działania, przyzwyczajenia etc. Zmiany w obszarze techniki są doskonale widoczne, przede wszystkim dlatego, że pojawiają się coraz to nowe artefakty, a do tych już istniejących coraz więcej osób zyskuje tani […]

Najnowsze wpisy

  • Linki
  • Vittorio Messori
  • Feliks Koneczny
  • Joseph Ratzinger
  • Chesterton

Najnowsze komentarze

    Archiwa

    • Luty 2017

    Kategorie

    • Agnieszka-Lekka-Kowalik
    • filozoficznaszkola
    • Imelda-Chlodna-Blach
    • kaminski
    • krapiec
    • Messori
    • mistrzowie
    • obecny-stan-kultury
    • Rafal-Lizut
    • Ratzinger
    • Robert-Ptaszek
    • Uncategorized
    • Wociech-Daszkiewicz
    • wojtyla
    • Wyjatkowe-cytaty
    • zdybicka

    Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org
    Sapiencjokracja
    Copyright Rafał Lizut
    'Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.'OkNo