Feliks Koneczny
Feliks Koneczny,
O wielości cywilizacyj, Kraków 1935
-Z ciała i z duszy składa się człowiek i wszystko cokolwiek jest ludzkiego i co z człowiekiem pozostaje w jakimkolwiek związku; wszystko to posiada formę i treść, stronę zewnętrzną i wewnętrzną. Pełnia życia wymaga obydwóch, gdyż niedomaganie jednej z nich sprowadza wykolejenie całości. (s. 134)
-Na wewnętrzną stronę duchową życia składają się pojęcia Dobra (moralności) i Prawdy, na cielesną zdrowia i dobrobytu; nadto istnieje kategoria Piękna wspólna ciału i duszy. (…)
Istnieje więc pięć kategoryj bytowania ludzkiego. Zachodzą między nimi nieustanne stosunki wzajemne, organizacja ich niejako. A gdzie organizacja, tam hierarchia.
Otóż hierarchia w tym naszym quincunxie dla chrześcijanina wprawdzie prosta, boć oczywiście pierwsze miejsce należy się moralności, a kategoriom duchowym w ogóle pierwszeństwo przed cielesnymi (s. 134-135)
-Jeżeli życie zbiorowe ma być trwałe i skuteczne musi zachodzić współmierność struktury zrzeszenia, to znaczy, że pomyślność zrzeszenia jest tem większa, im bardziej członkowie tegoż trzymają się jednakowej metody w urządzaniu życia. (s. 147)
-Cywilizacja jest to metoda ustroju życia zbiorowego. (s. 154)
-Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. (s. 316)
-Zaliczam do zbiorowego życia samotną izbę uczonego, bo ta samotność ma stać się środkiem do zwiększenia zasobów i zróżniczkowania rodzajów życia zbiorowego – stanowiącego przedmiot rozmyślań takiej specyficznej samotności. Pracownia Monteskiusza np. była istną kuźnią życia publicznego, a podobnych przykładów są setki.
Nie do prywatnego więc życia, lecz do publicznego zaliczać należy działalność naukową, i również artystyczną. (s. 152)
-Jeśli metoda życia zbiorowego [czyli cywilizacja] ma być wszechstronną musi obejmować religię. Nie może być całkowitem życie areligijne; choćby było najwielostronniejsze, do wszechstronności niedostawać mu będzie właśnie życia religijnego. Antyreligijne zaś życie przeciwne jest rozwojowi cywilizacji i musi odbić się niefortunnie na etyce od razu, tudzież na sztukach pięknych, a po niedługim czasie i na inych kategoriach bytu. (…)
-Cywilizacja lekceważąca religię pocznie kuleć wszędy. (s. 236)
-Oczywiście ani lokalna, ani plemienna religia nie może być prawdziwą. Prawdziwy monoteizm głosi Boga jednego, jedynego wszem wobec ludom i każdemu z nich z osobna wspólnego, wszystkim jednakowego: toteż istnieć może tylko w religii uniwersalnej. (s. 237-238)
-Okazuje się więc potęga wpływu religij na cywilizacje; potęga nie mniejsza, niż moc języka. Jak niedoskonały język zahamuje w końcu rozwój cywilizacji, podobnież – a raczej tem bardziej – religie niższego rzędu przyczyniają się do jej zastoju. Jakież to znamienne, że właśnie tylko religie niższe wydają cywilizacje sakralne! Im wyższy szczebel religii, tem mniej sakralności nakłada ona nażycie zbiorowe. (s. 276-277)
-Państwo jest nadbudową prawną, naród zaś – etyczną. Gdzie panuje bezetyczność, tam poczucie narodowe osłabia się, o ile przedtem istniało; im bardziej ktoś boi się etyki w życiu publicznym, tem niżej ceni idee narodowe. (s. 301)
-Mogą zachodzić okoliczności, w których należy stawić opór siłom materyalnym dla dobra duchowych, opór państwu w imię społeczeństwa, opór prawu powstałemu z bezprawia w imię etyki, opór władzy świeckiej w imię Kościoła. Supremacja duchowego systemu sił musi być bezwzględna. (s. 300)
-Całą Europa choruje obecnie na pomieszanie cywilizacyj; oto przyczyna wszystkich, a wszystkich „kryzysów”. Jakżeż bowiem można zapatrywać się dwojako, trojako (a w Polsce nawet czworako) na dobro i zło, na piękno i szpetność, na szkodę i pożytek, na stosunek społeczeństwa i państwa, państwa i Kościoła; jakżeż można mieć równocześnie czworaką etykę, czworaka pedagogię?! Tą drogą popaść można tylko w stan cywilizacyjny, co mieści w sobie niezdatność do kultury czynu. Następuje kręcenie się w kółko, połączone ze wzajemnym zżeraniem się. Oto obraz dzisiejszej Europy! (s. 315)
-Nie sądźmy, że upada cywilizacja łacińska; nie, to my upadamy! Nie sądźmy, że powstaje cywilizacja nowa; nie to nastaje zdziczenie (s. 315)